Przyczyn takiej sytuacji może być wiele, jednak kluczową pożywką tworzenia się lękowej postawy wydaje się być komunikat od lat wysyłany w kierunku przede wszystkim wierzących małżonków. Brzmi on mniej więcej tak: „przeżywanie przyjemności dla niej samej jest egoizmem, aktem hedonizmu, brakiem miłości, nieuporządkowaniem moralnym, grzechem…”. Równocześnie do małżonków nie dociera wiedza, która ukazywałaby rolę przyjemności w budowaniu więzi małżeńskiej. Z tego powodu kobiety i mężczyźni, którzy chcą przeżywać swoją relację seksualną w sposób wolny i nieskrępowany, a jednocześnie zgodny z wymogami nauczania Kościoła, mogą czuć się w sferze seksualnej niepewni i nieszczęśliwi.
Z historii obyczajowości znane jest zjawisko popadania z jednej skrajności w drugą. Epoki pruderyjne przeplatały się z okresami nieokiełznanych swobód seksualnych. Czy możliwe jest stworzenie spójnej syntezy, która pogodzi przeżywanie intensywnej, gorącej, „niepohamowanej” przyjemności seksualnej z przeżywaniem sfery seksualnej zgodnie z nauką Kościoła?
By osadzić kwestię przyjemności seksualnej w aktualnym kontekście, warto przyjrzeć się współczesnemu podejściu do przyjemności jako takiej. Przyjemność jest wszechobecna w przestrzeni medialnej – w reklamach, programach TV, Internecie. Twórcy reklam „krzyczą” z ekranów, by „pozwolić sobie na chwilkę przyjemności”, oferując różnego typu produkty – od słodyczy po superluksusowe samochody. Jest wielu tych, którzy za nią tęsknią, ale niewielu ją w pełni przeżywa. Dzieje się tak dlatego, że przyjemność mylona jest z postawą konsumpcjonizmu – kupowaniem (najczęściej impulsywnym), aby jak najszybciej posiadać określony produkt: kupię sobie sukienkę tej marki, kupię sobie ten samochód (nie szkodzi, że mnie na niego nie stać) – dla podniesienia swojego statusu lub zbudowania wizerunku w oczach innych ludzi. Być może dlatego przyjemność staje się synonimem pewnego rodzaju infantylności, niedojrzałości, braku powagi.
Warto zauważyć, że przyjemność bywa również mylona z satysfakcją. Tymczasem przyjemność i satysfakcja osiągane są na dwa różne sposoby. Ta druga pojawia się po osiągnięciu celu czy wykonaniu zadania i jest związana z silną mobilizacją, sprężaniem i “spinaniem” organizmu, by zdołał osiągnąć zamierzony cel. Taka mobilizacja jest jednym z największych „wrogów” przyjemności, której podstawą jest “odpuszczenie”, odprężenie i uspokojenie. Przeżywanie przyjemności wymaga wyłączenia się z trybu zadaniowego poprzez „obniżenie ciśnienia”.
Przyjemność potrzebuje odpowiedniego nastroju, skupienia uwagi na przeżyciu. Nie da się cieszyć dźwiękami muzyki relaksacyjnej, gdy mamy ochotę „porąbać kogoś na kawałki”. Ciężko jest napawać się harmonią lotu ptaków, kiedy chce nam się „wyć z bólu”.
Czynność nie będzie źródłem przyjemności, jeśli nie wyrobimy w sobie odpowiedniego podejścia i spojrzenia na jej cel. Przyjemność jedzenia może być przeżywana, jeśli celem jedzenia nie będzie najedzenie się, ale smakowanie. Przyjemność seksualna będzie przeżywana pełniej, jeśli celem seksu nie będzie zaspokojenie popędu, ale radość bycia z drugim człowiekiem. By cieszyć się przyjemnością seksualną, w pewien sposób należy przestać tak bardzo o nią zabiegać, ale starać się “być tu i teraz”, ciesząc się z bycia z osobą, którą się kocha.
Chrześcijański seksuolog i teolog, Oliver Florant opisuje przyjemność seksualną jako jeden z najważniejszych elementów tworzenia trwałej więzi w związku. Jednocześnie podkreśla, że przyjemność kobieca i męska posiadają różną naturę.
Dla mężczyzny przyjemność jest rodzajem podboju, a wręcz polowania: orgazm jest jedynie ofiarowanym przez naturę dodatkiem do ejakulacji; przeżywa go raczej jako ulgę niż radość. I dlatego też trwa on tak krótko. W przypadku kobiety jest zupełnie inaczej. Tylko kobieta jako jedyna spośród samic wywodzących się z naczelnych, może zdecydować o podejmowaniu stosunków seksualnych poza okresem owulacji i doświadczać przyjemności bez związku z prokreacją.
Erotyzm uszlachetnił fakt reprodukcji, tak jak gastronomia uszlachetniła fakt odżywiania się; lub tak, jak sport, taniec, sztuka podróżowania uszlachetniły fakt poruszania się.
Wszystkie przyjemne doznania mają wspólne pochodzenie fizjologiczne, niezależnie od przyczyny ich wywołania: transy rytmiczne, chemiczne narkotyki, mentalna sugestia, modlitwa. Ekstazy, czyli głębokie odczucie błogości płynącej ze spotkania z Bogiem opisują również święci mistycy. W jednym ze swych najsłynniejszych dzieł rzeźbiarz Bernini przedstawił św. Teresę z Avili w ekstazie religijnej. Jej twarz jest twarzą kobiety w czasie kulminacji orgazmu seksualnego.
Mimo, że u zwierząt, podobnie jak u ludzi, strefa przyjemności i bólu umiejscowiona jest w hipokampie, zwanym “mózgiem emocji”, to jednak u ludzi możliwość stymulacji mózgu jest złożona i to kora nowa (neokorteks) – najbardziej doskonała część mózgu – determinuje odczuwanie przyjemności. Człowiek też, w przeciwieństwie do zwierząt, jest w stanie nauczyć się panować nad skłonnością do przyjemności.
Co więcej, tylko człowiek jest w stanie przeżywać przyjemność w poczuciu więzi z drugą osobą w związku monogamicznym i długotrwałym. Warto w tym miejscu odpowiedzieć na pytanie o miejsce seksualnej przyjemności w życiu małżeńskim. Podtrzymując twierdzenie, że „przyjemność dla samej przyjemności” może wyprowadzić na manowce uzależnienia, warto uświadomić sobie, że przyjemność przeżywana wraz z miłosną więzią staje się częścią tej więzi.
Małżonek, który jest źródłem silnych bodźców erotycznych – wg zasady stopniowości siły bodźca seksualnego – utożsamiany jest z bardzo silnym doświadczeniem przyjemności, a to z kolei wiąże z drugą osobą i, sprawia, że bodźce seksualne płynące od innych osób przestają być atrakcyjne i są mniej pociągające.
Jest to przestrzeń, która może odnowić, a nawet stać się bodźcem do odbudowania relacji. Przyjemność seksualna wiąże się z poznawaniem własnych i wzajemnych potrzeb, nauką cierpliwości i szacunku wobec odmiennego przeżywania przyjemności kobiety i mężczyzny. Pozwalanie sobie na przyjemność to również pokonywanie barier lęku i wstydu, ponieważ wymaga odsłonięcia przed bliską osobą naszych naturalnych reakcji. Niekiedy w poszukiwaniu wspólnej przyjemności małżonkowie mierzą się z frustracją, co również może być dla nich bardzo cennym i spalającym doświadczeniem.
Taka integracja więzi z przyjemnością jest ukazana również w Piśmie Świętym, w księdze Pieśni nad Pieśnami.
Oblubienica: „Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust! Bo miłość twa przedniejsza od wina”
Oblubieniec: „Wchodzę do mego ogrodu, siostro ma, oblubienico; (..) spożywam plaster z miodem moim; piję wino moje (…) Jedzcież, przyjaciele, pijcie, upajajcie się, najdrożsi!”
Oblubienica: „Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty! Cieszyć się będziemy i weselić tobą, i sławić twą miłość nad wino” (PnP 1,2: 5,1; 1,4)
Użyte w tekście określenie “upajać się” niesie porównanie upojenia seksualnego do alkoholowego. Czym w rzeczywistości charakteryzuje się stan upojenia alkoholowego? Możemy wyróżnić pewne właściwe elementy tego stanu: utrata zahamowań, poczucie relaksacji, specyficzna radość. Jeśli umieścimy te elementy w kontekście przeżywania przyjemności seksualnej, to uprawniony wniosek może być taki, że Bóg pragnie takiego „seksualnego upojenia” dla małżonków i zaprasza ich do przeżywania takiego doświadczenia. Jest ono jego darem, którego powinno się pragnąć, i cieszyć się nim.
Od strony duchowej i moralnej przeżywanie przyjemności, która jest przecież elementem więzi małżeńskiej, jest wielkim dobrem i darem od Boga.
Ten dar został dany na mocy stworzenia. Biblijny termin „Eden”, w którym Bóg umieścił Adama i Ewę, oznacza ogród przyjemności, rozkoszy. Pochodzi od hebrajskiego słowa „edon”, które znaczy „bujność”, „obfitość”, „przyjemność”. Bóg już na początku stworzenia zamierzał obdarować człowieka szczególnym doświadczeniem przyjemności, która z pewnością ma swoje źródło w Jego miłości.
Taka jest też treść sakramentu małżeństwa. Przyjmując sakrament, małżonkowie przyjmują Słowo Boże, które ucieleśnia się w ich życiu małżeńskim. To Słowo ukazuje miłość Boga, która chce się ucieleśnić poprzez więź, także jako przyjemność seksualna.
Artykuł opublikowany na portalu: szansaspotkania.pl
O mnie
Ukończyłem kierunek „Seksuologia Kliniczna” w Instytucie Psychologii UAM w Poznaniu oraz jestem absolwentem Teologii (Wydział Teologiczny UAM w Poznaniu), gdzie napisałem pracę mgr pt. „Współżycie małżeńskie w świetle „teologii ciała” Jana Pawła II”.
Ostatnie wpisy
[wpforms id=”4287″ title=”false”]